sobota, 4 października 2008

PODSUMOWANIE

W Iranie wymieniliśmy po 500$ (+ trochę na pamiątki, po ok. 20$) po średnim kursie 1$ = 9 225,89IR (1000IR = 0,23zł). Najgorszy kurs był na granicy: 1$ = 9 140IR, a najkorzystniejszy w Ardabil: 1$ = 9 450IR (było to już pod koniec naszego pobytu w Iranie). Euro nie wymienialiśmy, ale kurs był mniej więcej taki: 1EUR = 14 000IR

Dolary wymieniliśmy w Polsce po kursie: 1$ = 2,16zł, euro: 1EUR = 3,37zł, a korony słowackie: 1SKK = 0,115zł.

W czasie podróży wymienialiśmy także liry tureckie: 1EUR = 1,85TRY (1TRY = 1,82zł; podróż do Iranu), 1$ = 1,145TRY (1TRY = 1,89zł; podróż do domu), leje rumuńskie: 1EUR = 3,4RON (1RON = 1,01zł), hrywny ukraińskie: 1$ = 4,6UAH (1UAH = 0,47zł)

W podsumowaniu do przeliczeń użyłam średnich kursów, które wyżej zostały pogrubione.

TRANSPORT

Najtaniej wyszedł nas transport w Iranie: pokonaliśmy prawie 5000km płacąc niecałe 170zł. Koszty podróży do i z Iranu były porównywalne. Za transport do Iranu zapłaciliśmy więcej, ale dzięki temu znaleźliśmy się na miejscu po ok. 65h od wyjazdu z domu, natomiast powrót do domu, mimo że tańszy to trwał aż 6dni (z czego tylko 84h jazdy różnymi środkami komunikacji). Tutaj znajduje się tabela z wyszczególnionymi trasami, pokonanym dystansem i kosztami: TRANSPORT


NOCLEGI

W Iranie spędziliśmy 31dni, z czego 22 noce przespaliśmy w hotelach, jedną noc spędziliśmy na pustyni, a pozostałe w autobusach, pociągach lub po prostu na dworcach. Średni koszt noclegu wynosił 9,03zł. Najdroższy hotel to Vali Traditional Hotel w Yazd, w którym noc kosztowała 15,33zł, a w najtańszym hotelu noc kosztowała 5,37zł (Hotel Hadeyat w Sanandaj). Za noclegi w hotelach zapłaciliśmy w sumie po 215,28zł. W tabeli podane jest dodatkowe wyposażenie pokoi (w niektórych hotelach w pokojach były również kamyki do modlitw (możliwe, że maja jakąś swoją nazwę, ale ja jej nie znam) a w Vali Traditional Hotel był również dywanik do modlitw). A tutaj znajdziesz tabelę z wyszczególnionymi noclegami, wyposażeniem pokoi i ich kosztem: NOCLEGI

INNE WYDATKI

Na życie w Iranie mieliśmy przeznaczone ok. 1 000zł. Z czego ok. 400zł wydaliśmy na noclegi i transport miedzy miastami. Po miastach poruszaliśmy się komunikacją miejską(cena biletu była tak niska, że aż śmieszna i wahała się w granicach 300-500IRR : 0,07-0,10zł), a także taksówkami, gdzie cena wynosiła ok. jednego do dwóch dolarów za kurs po mieście. Więc na wyżywienie i zakupy pamiątek mogliśmy przeznaczyć 600zł i była to suma wystarczająca na życie w dostatku i sytości :) Tutaj znajduje się tabela, w której zostały zestawione inne wydatki związane z wyjazdem do Iranu: INNE WYDATKI.

Całkowity koszt tych ponad miesięcznych wakacji w tym dość odległym i niesamowitym kraju wynosił niespełna 2 500zł (wraz z przedwyjazdowym kupnem zapasów).

czwartek, 2 października 2008

WYSTAWA "Cień Iranu"



Już za niecałe 2 tygodnie odbędzie się otwarcie wystawy ze zdjęciami Artura zrobionymi podczas podróży po Iranie. W czasie otwarcia planowany jest pokaz filmu oraz innych zdjęć z Iranu.

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych kolorami Iranu oraz fotografią!

wtorek, 23 września 2008



już niebawem ukażą się nowe wiadomości dot. min. wystawy o Iranie, zaglądajcie częśćiej! :) a tymczasem

poniedziałek, 1 września 2008

Wrażenia na papierze

Jutro (2.09, wtorek) ukaże się najnowszy numer Gazety Pszczyńskiej, na łamach którego znajdzie się artykuł, w którym dzielimy się z czytelnikami wrażeniami z podróży. Zapraszam do lektury (zwłaszcza tych, którzy czują niedosyt po przeczytaniu bloga)!

niedziela, 24 sierpnia 2008

mapa podróży




















czerwonym zaznaczona trasa naszej podróży.

czwartek, 21 sierpnia 2008

Podsumowanie

Póki co od wczorajszego dnia jestem w domu i nie mam czasu nawet żeby posprzątać te rzeczy, które wyciągnęłam z plecaka - ciągle ktoś z rodziny przychodzi, trzeba usiąść i poopowiadać, pokazać pamiątki, rozdać prezenty (trochę tego przywieźliśmy i kilka osób uszczęśliwiliśmy ;D)

Więc jak tylko uporam się z tym wszystkim to zrobimy podsumowanie naszej wyprawy i je tu umieścimy. Na tej stronce będą się też pojawiały ogłoszenia o wystawach Artura i o pokazach zdjęć z wyprawy. Zapraszam do regularnych odwiedzin!

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, zwłaszcza po 6-dniowej podróży nie zawsze wygodnymi środkami komunikacji ;)

Oto etapy naszego powrotu:

Gdy w końcu, po bardzo długiej podróży autobusem dojechaliśmy do Stambułu, okazało się że na ten wieczór nie ma już miejsc w pociągu do Bukaresztu, a najbliższy pociąg w tamtym kierunku jest dnia następnego o godz 22 i kosztuje 92YTL (jakieś 180zł). Postanowiliśmy więc pojechać tym pociągiem tylko do miasta Ruse (bułgarskie miasto tuż przy granicy z Rumunią), bilet kosztował 58YTL, wiec oszczędzaliśmy prawie 70zł. W Stambule spędziliśmy więc 24h, zobaczyliśmy z Arturem cysternę (Tomek był tam w zeszłym roku) i poszliśmy wszyscy na Wieżę Galata. Bardzo chcieliśmy z Arturem iść do Hagii Sophi, ale wstęp kosztował 20YTL (prawie 40zł - za duży wydatek jak dla nas, wiec zrezygnowaliśmy). A nocleg mieliśmy darmowy na dworcu kolejowym - na zdjęciu Artur po przebudzeniu ;)


Ostatecznie wyszło na to, że pociągiem dojechaliśmy do samego Bukaresztu - odcinek z Ruse na gapę (w Rumunii już konduktorzy nie wsiedli do pociągu, który miał 2h opóźnienia, bo po drodze się zepsuł). Na zdjęciu ja, a w tle granica na Dunaju pomiędzy Bułgarią i Rumunią.
Z Bukaresztu pojechaliśmy pociągiem do Suczawy, a dalej busikiem do Czerniowic już po srtonie Ukraińskiej.





Ukrainę przejechaliśmy autobusami na trzy raty: Czerniowice - Ivano Frankowsk, Ivano Frankowsk - Lwów, Lwów - Szeginia, co zajęło nam prawie cały dzień (wyruszyliśmy o 10, a pod granicą byliśmy po 20). Na granicy jeszcze ostatnie zakupy ;) i odprawa. Na zdjęciu Artur i Tomek na dworcu autobusowym w Czeriowcach.







Na nasze nieszczęście trafiliśmy na upierdliwych ukraińskich celinków (o co w sumie nie trudno), przez co spóźniliśmy się na ostatni tego dnia pociąg z Przemyśla do Katowic. Noc chcieliśmy spędzić na dworcu PKP, ale okazało się ,że na noc go zamykają, więc spaliśmy na ławeczce przy dworcu PKS. Na zdjęciu jestem ja o świcie ;)







O 6 z minutami mieliśmy bezpośredni pociąg do Katowic i w ten sposób wylądowalismy na Śląsku, gdzie ja z Arturem pojechaliśmy na Wolę przez Tychy, a Tomek do Dąbrowy. A to nasze ostatnie zdjecie.

niedziela, 17 sierpnia 2008

Juz w Europıe

Razem z namı w autobusıe mlodzı ıranczycy jechalı na wakacje (zaraz za granıca, fılmowalı w sklepıe polkı z alkoholem - u nıch tego nıe ma).
Podroz byla bardzo dluga, bo po dlugım oczekıwanıu na autobus (bılet mıelısmy na 21.30, a wyjechalısmy o 2.30), w koncu ruszylısmy. Na granıcy czekalısmy 9 godzın az odprawıa nasz autokar, a poznıej juz na szczescıe pognalısmy do stambulu, gdzıe dotarlısmy o 18 (zamıast 7 rano!).

wtorek, 12 sierpnia 2008

Blada twarz? Nie, czerwona twarz!

Zapomnialam dodac, ze na takiej wysokosci na jakiej bylismy, sloneczko bywa zdradliwe. Pomimo tego, ze temperatura wynosila ok 10st.C i wial dosc silny wiatr, to wszystkich trzech nas przypalolo po noskach (ja z Arturem nawet bylismy posmarowani filtrem 30, a i tak to nie pomoglo), wiec teraz naduzywamy kremow po opalaniu i na oparzenia sloneczne. Mam nadzieje, ze mi skora z nos nie zejdzie, bo twarz to jedna z trzech (razem z dloniami i stopami) czesc ciala, ktora sobie tu opalilam, szkoda by mi bylo tej opalenizny...

Mt. Sabalan 4811m npm

Wczoraj wieczorem wrocilismy do Ardabil po 3 dniach spedzonych na wysokosci minimum 3550m npm. Byly to dni przeznaczone na dojscie do obozu polozonego na wysokosci ponad 3000m (jak na iranska baze przystalo, jest tu nawet meczet), skad wiele osob rozpoczyna swoje wejscie na ten wygasly wulkan. Gdy znalazlam sie juz na tej wysokosci pobilam sowj prywatny rekord wyskosci. Po spedzeniu nocy w namiocie, ktory rozlozylismy w pomieszczeniu ktore dostalismy od obslugi do wlasnej dyspozycji (za jedyne 10zl) podjelismy pierwsza probe zdobycia gory. Poniewaz dosc pozno wstalismy, mielismy znaczne opoznienie, na domiar zlego z kazdym krokiem w gore lapalam zadyszke (mialam jeszcze nieprzystoswoany organizm do takiej wyskosci), a gdy spojrzelismy w gore ujrzelismy ciemna chmure. Po jakiejs godzinie wiatr sie wzmogl, a spotkana ekipa schodzaca z gory mowila, ze na gorze padal snieg. wyszlismy jeszcze jakies 30min i postanowilismy zawrocic. Rzadkie powietrze dawalo nam sie we znaki, na szczescie wieczorem sie rozpogodzilo i na nastepny dzien zapowiadala sie ladna pogoda. tak tez bylo, po wielu trudnych krokach po wszelkich rozmiarow kamieniach (kazdy krok byl moim rekordem wysokosci ;)) i walce ze swoimi slabosciami w koncu zdobylismy szczyt. Szczyt Mt. Sabalan jest dosc nietypowy, poniewaz na samym srodku znajduje sie jeziorko (z czysta jak na iran woda), ktore jest w kraterze a jego brzegi sa dosc strome z kazdej niemal strony i siegaja jeszcze jakeis 50m w gore. Z gory za bardzo nie bylo widokow, ale samo jeziorko jest bardzo urokliwe. Cala trasa zajela nam nieco ponad 11h, a chyba jedynym jej mankamentem byli Iranczycy (tego dnia na szczyt wyszlo jakies 60 osob), ktorzy strasznie krzyczeli i wyrzucali smieci gdzie popadnie :/





papap,

zdobylismy gore Sabalan 4811mnpm

































tak dla odmiany od pustyni zdecydowalismy zdobyc trzecia najwyzsza gore Iranu tutaj link do jej opisu http://en.wikipedia.org/wiki/Sabalan gora nazywa sie Sabalan 4811mnpm, nie jest jakos ekstremalnie trudna technicznie, ale przez swoja wysokosc wchodzenie i problemy z aklimatyzacja nie bylo az tak latwo. Na szczycie tego wygaslego wulkanu znajduje sie jezioro - stad tez jedno ze zdjec.
a co dalej? Wojna w gruzji o ktorej nas informujecie (za co dziekujemy) zmienila nasze plany, musielismy zrezygnowac z wjazdu do Armenii i rowniez Gruzji, poniewaz akurat podczas kupowania biletu sytuacja militarna byla najbardziej powazna kupilismy bilet do Turcji a nie do Erewania. Zobaczymy co dalej, dzis po malym zamieszaniu w hotelu przenosimy sie do Tabrizu zamykajac nasze tour the Iran w tym samym punkcie do ktorego przyjechalismy juz prawie miesiac temu. za 3 dni nasza wiza wygasa i musimy opuscic Iran koniecznie przed ta data.
co wiecej, jedzenie caly czas smakuje ale momentami nachodza nas smaki na Polski Zurek albo pierogi ruskie ;-)
Pozdrowienia dla Wszystkich czytajacych Bloga, trzymcie kciuki dalej! ;)
Hej

piątek, 8 sierpnia 2008

Osobliwosci Iranczykow i kilka wiesci z trasy

Iraczycy sa dosc osobliwym narodem, jest kilka rzeczy ktore nas smiesza na poczatku, jednak czasami staja sie dosc irytujace. Jednym z nich jest to, ze ciagle mamy problem z placeniem osobno, ludzie z budek z sandwichami (tudziez kebabowni) albo z kas muzealnych ciagle chca nam wcisnac 3 bilety ( i to jest do zaakceptowania), gorzej jak kazdy z nas jadl cos innego i licza nas razem, a my potem (nie znajac dokladnych cen) musimy sie rozliczac ze soba. Dlatego robimy sie coraz bardziej upierdliwi jesli chodzi o to wspolne-niewspolne placenie. Smieszne jest jeszcze to ze czesto gsy o cos pytamy to to jest i jest ok, ale jak juz prosimy o dostanie tego to okazuje sie, ze w teraz sie tego nie da dostac (mala siurpryza).
A co do trasy jaka zrobilismy po powrocie z pustyni, to pojechlismy pociagiem do Kashanu (500km, kuszetka z posciela ok.4$). Z kashanu jedno zdjecie (ja z Arturem na dachu herbaciarni). Potem pojechalismy do teheranu i ja przezylam szok, bo miasto nie dosc ze jest ogromne to ma jeszcze masakrycznie duzy, trudny do wyrazenia slowami ruch uliczny.
Ciekawa przygode przezylam w Teheranie, gdzie po polgodzinnych poszukiwaniach toalety znalazlam sie po politechnika, jedna z zaczepionych dziewczyn powiedziala mi, ze raczej mnie tam straznicy nie wpusza, ale mam sprobowac. Na moje szczescie okazalo sie, ze nie ma problemu, zbym skorzystala z toalety, tylko straznik sie martwil, czy moze to byc iranska toaleta. Dla tych, ktorzy jeszcze nigdy nie widzieli ceramicznej dziury w poldlodze dolanczam zdjecie (kedna z ladniejszych iranskich toalet ;)).
Tak wogole to dzisiaj rano przez pzypadek wyladowalismy po 11h jazdy autobusem pod granica z azerbejdzanem, ale to temat na inna historie. Pozdrawiam, z nieco chlodniejszego Ardabil!
PS sory za byki, dostalam kompa z wytarta klawiatura i musze zgadywac, gdzie jest ktora literka...

















poniedziałek, 4 sierpnia 2008

pozdrowienia z pustyni



dwu dniowy trekking na pustyni dostarczyl nam niesamowitych wrazen do konca zycia, trud tulaczki po takich terenach i to co zobaczylismy na zawsze zostanie w naszych glowach, wiecej po przyjezdzie ;) pozdrowienia dzis o 22.30 pociag! pierewszy raz bedziemy z iranskiej koleji korzystac, zobaczymy, jedziemy do Kaszanu :P

piątek, 1 sierpnia 2008

zdjecia kilka

na pierwszym zdjeciu malenka gosia na tle przeogromnej kopuly z Yazd, niestety wstep mialy tam tylko kobiety wiec i zdjecia i film jest autoryzowany przez gosie, na szczescie juz na drugim zdjeciu wstep mieli tez mezczyzni i stad tomek zrobil nam zdjecie na tle tego cudownie wygladajacego miasta.

Trzecie zdjecie z Busher, znad Zatoki Perskiej, na szerokosci geograficznej Kuwejtu temperatura jest mordercza, momimo strasznego wiatru - jak widac - temperatura osiagala 45stopni, a wilgotnosc powietrza powowodala to ze czlowiek caly czas sie kleil i pocil, w polsce nigdy nie ma takiej pogody raczej - na szczescie - istna sauna, bylismy tam 8 godzin, wystarczylo zeby miec wyobrazenie o potedze temperatury nad zatoka perska, a podobno czasem bywa cieplej....



poniedziałek, 28 lipca 2008

pozdrowienia z Shiraz i Persepolis

dzis bylismy w persepolis, bardzo ladna kupa kamieni ;-) do tego bardzo cieplo, a spacer wygladal jak pisali w przewodnikach - od cienia do Cienia, jutro jedziemy nad Zatoke Perska do Busher, z tego co slyszelismy jest tam............ cieplo :D. Wrazenia z tego bieguna ciepla juz niebawem.

Gdyby ktos byl tak dobry i sprawdzil czy mozna w Tbilisi odebrac Bilety Aerosvit bedziemy w dzieczny, chodzi o bikety lotnicze Tbilisi - Kiev, poniewaz w liscie miejsc do odbioru biletow nie bylo Tbilisi ani Erywania. a wiemy ze w Tbilisi jest biuro.

Buziaczki cukiereczki od Tomka, aha i ciasteczka
Od Gosi i Artura Gorace nielegalne buzi

niedziela, 27 lipca 2008

Zdjecia




zdjecia, pierwsze z Shirazu (juz prawie zatoka Perska ;-P ), drugie z Esfahanu, o czym pisze Gosia w szerszym opisie i nastepne rowniez z Esfachanu z Restouracji. Przypominam ze po kliknieciu na zdjecie ono sie powieksza
od siebie dodam ze powoli slonca mam dosc, dzisiaj temperatura mnie troche zmeczyla, ogolnie czym pozniej tym lepiej, i widac tez to po zachowaniu tubylcow ktorzy zajmuja wszystkie wolne zielone miejsca na trawnikach i wyleguja sie odpoczywajac od Slonca.
a co zwiedzalismy? wydaje mi sie ze duzo sie dzieje, caly czas widzimy nowe rzeczy i duzo by tu pisac, mysle ze zdjecia troszke oddadza to co tutaj mamy mozliwosc zobaczyc.
Pewnie pisalem nieskladnie ale wlasnie ugadujemy sie z Iranczykami na wycieczke do persopolis i z jednej strony slysze rozmowe a z drugiej pisze. przepraszam za klopoty ze zrozumieniem mojego tekstu

goracy kraj, przyjazni ludzie

Nasza podroz leci dalej. Jestesmy juz w Shirazie (jedno z najbardziej wysunietych na poludnie mist, kotre mamy odwiedzic). Przyjechaismy tu nocnym autobusem z Esfahanu i po nieprzespanej nocy spalismy w hotelu jakies 5h.

Esfahan jest pieknym misatem, ciagle jestem pod jego urokiem. Jest tam tyle niesamowitych miejsc do zobaczenia, ze ciagle brakowalo nam czasu, zeby wejsc do kawiarenki internetowej. Zeby mi uwierzyc, to trzeba tu przyjechac i zobaczyc to miejsce, zdjecia nie oddadza jego piekna.

Czas tutaj leci bardzo szybko, ciagle zapominamy, ze ludzie tutaj maja sjeste i prawie wszystko jest pozamykane a my w tym czasie mamy w planie zwiedzanie i pod koniec dnia zazwyczaj okazuje sie, ze zwiedzilismy tylko polowe miejsc zaplanowanych na dany dzien. Wieczory czesto spedzamy w teahousach, a w ciagu dnai tez nie stronimi od herbaty (goracej, pitej z kostka cukru na jezyku - po prostu genialna w smaku). Poznajemy tez sporo ludzi, ciagle ktos do nas podchodzi, pyta skad jestesmy, wita nas w iranie (lub w miescie, w ktorym wlasnie jestesmy), niektorzy, ci bardziej biegli w angielskim, przylaczaja sie do nas i rozmawiaja (czasem nawet po prostu przyznaja sie, e chca z nami porozmawiac w celu pocwiczenia angielskiego ;)). Nawet jak pytamy kogos o droge to zbiera sie kolo nas tlumek ciekawych iranczykow, chcetnych do pomocy, ale nieumiejacych, zadnego jezyka poza farsi.

Dzisiaj nie udalo nam sie wiele zwiedzic, ale zdazylismy juz sie zorientowac, ze jest tu cieplej niz w Esfahanie. W koncu doswiadczylam uczucia jak to jest chodzic w czadorze: bylismy w meczecie, gdzie taki stroj jest obowiazkowy (Artur umiesci zdjecie jak wygladalam ;)).

Esfachan

jeden post z filmikiem

środa, 23 lipca 2008

kupilismy sobie spodnie


aha, no i kupilismy sobie z tomkiem kurdyjskie spodnie i w nich teraz sie bujamy hehe ;) (tak to takie spodnie ze zdjecia).... aha, jedne nie dla dwoch tylko osobno ;0 . Nie uwierzycie ale Skejci wzieli sie stad.

Pozdowienia z Imam Khomenini Square!

W Iranie chyba w kazdym miecie, ktore ma jakis centralny plac, nosi on nazwe imama Chomeniniego.

To juz ponad tydzien naszego pobytu w tym kraju, poznajemy coraz wiecej ludzi, a co za tym idzie - kulture i obaczaje Iranu.

Ostatnio gdy pisaam bylimy w Tabrizie, skad pojechalismy do Sanandaj. Tam mielismy spedzic dwie noce, ale poniewaz poznalismy Polakow, ktorzy konczyli swoj pobyt w Iranie, wybralismy sie z nimi do miejscowosci niedaleko granicy z Irakiem. Wioska o nazwie Oruman-takh'te (albo cos w tym stylu), lezy wysokosci ponad 2000m npm, a domy zbudowano tam w ten sposob, ze podworko kazdego domu znajduje sie na dachu innego.

Z Sanandaj udalimy sie do Hamadanu. Mialo to byc tylko miasto przelotowe na naszej trasie (tzn. chcielismy przeznaczyc na jego zobaczenie jeden dzien i idac sie do kolejnego miasta nocnym autobusem, zeby nie placic za nocleg w hotelu). Gdy w banku wymienialismy pieniadze zagadal do nas iranczyk (jak sie pozniej okazalo - nauczyciel angielskiego) i spedzilismy z nim caly dzien, a kolacje i noclego mielismy u niego w domu z jego zona oraz 10-letnim synem. Dzisiaj bylismy na wycieczce w jednej z najwiekszych jaskini na swiecie - Ali Sadr, wieczorem mamy nocny autobus do Esfahanu.

Gdysie pakowalam na wyprawe do Iranu, wyobrazalam sobie, ze przez 4 tygodnie nie zobacze ani jednej chmurki i bede sie prazyc w sloncu (zwlaszcza w chustce na glowie i szyi), a tutaj spotkala mnie nieskodzianka, od 3 dni troche poaduje i sa chmury! dzisiaj nawet mozna powiedziec, ze lalo jak z cebra - niestety po deszczu nie zostalo juz ani sladu, ale powietrze jest nieco swiezsze.

Ogolnie Iranczycy zrobili na mnie pozytywne wrazenie, co ktory potrafi cos powiedziec po angielsku, to podchodzi do nas, wita nas w swoim kraju imiescie, pyta czy nam sie podoba i sie zegna - zero nachalnosci. A gdy mamy jakies problemy (zazwyczaj w kasie biletowej), to pomagaja zupelnie bezinteresownie ;)

PS. Dzieki za wszystkie komentarze

Hamadan

witajcie,

jestesmy w Hamedan, opuscilismy prowincje Kurdystan, gdzie jedno z ciekawszych miejsc jakie zobaczylismy to wioska polozona na granicy z Irakiem ktora pokazuje na pierwszym zdjeciu, jechalismy tam taksowka (360km) za 20zl od glowy w 6 osob w aucie.

w sumie mielismy byc tutaj (w hamedan) tylko przejazdem, ale przy wymianie pieniedzy wychodzac z banku zaczepil nas czlowiek, okazalo sie ze nauczyciel angielskiego, i oprowadzil pomiescie spedzajac z nami caly dzien, pozniej zaprosil nas do domu, jedlismy tradycyjne jedzenie itd. duzo by opowiadac, wydaje mi sie ze Gosia w swojej notatce napisze wiecej min. o tym ze dzis bylismy w najwiekszej wodnej jaskini Azji i plywalismy sobie lodkami pod ziemia

na drugim zdjeciu szaszlyki z barana i ryz z szafranem.

Pozdrawiam serdecznie i liczymy na komentarze, trzymcie kciuki dalej, a my o 22 dzis (tutejszego czasu) wyruszamy do podobno pieknego miasta Esfahan





piątek, 18 lipca 2008

Salam!

Jestemy juz w Iranie od trzech dni, mona powiedziec, ze sie juz zaaklimatyzowalismy. Ja musialam przyzwyczaic sie do zdziwionych i rozbawionych spojrzen iranczykow, a zwalaszcza kobiet (jak sie dowiedzialam, moje spodnie wygladaja jak pizama ;p ). Wczoraj w czasie wycieczki do Kandovan (dpowiednik tureckiej kapadocji, z tym, ze zamieszkany), to ja stanowilam atrakcje turystyczna i irani, pozakrywane dosc szczelnie i, w przeciwienstwie do mnie, przewaznie w czernirobily sobie ze mna zdjecia. Dosc ciekawie wyglada tutaj sprawa pieniedzy: na graicy za jednego dolara dostalismy troche ponad 9000riali, a ze wymienilismy po 100$ i najwyzszy banknot jaki dostalismy to 20 000, to okazalo sie ze jestemy calkiem bogaci (patrzcie zdjecie). Tak jako ciekawostka moge dodac z w iranie jest wlasnie 1378rok (albo cos kolo tego, jeszcze nie jesesmy zbyt biegli w tych ich znaczkach ;) ). Pozdrawiam!




Na zdjeciach: ja na bazarze w Tabrizie; Artur liczy kase.

film test hehe

hej jestsmy juz w Tabriz w Iranie od kilku dni (trzech), a w zasadzie to dzis wyjezdzamy do Sanandaj (niedaleko Hamedan), nie pisalismy te kilka dni poniewaz trzeba bylo sie zaaklimatyzowac w nowym srodowisku, a takze trafilismy na tutejszy weekend Ogolnie te srodowisko jest bardzo interesujace, poza pierwszym szokiem kulturowym, kiedy po nocy w hotelu (w centrum miasta za `10zl) wyszlismy na ulice, zajelo namtroszke czasu zeby polapac sie o co tutaj tak wlasciwie chodzi, ale po spacerze stwierdzilismy ze jest fajniei jest fajnie az do dzis, juz 3 dzien, bardzo jestem ciekawy co przniesie nam dzien kolejny i kolejny, ale nie spieszac sie powoli wchodzimy w swiat iranskiej kultury. Bylismy juz w Kadovan, dzis jak juz pisalem wyruszamy dalej, do Kurdyjskiego miastaw ktoym kobiety chodza inaczej ubrane niz tuaj czyli we wschodnim Azerbejdzanie. Jest tanio - co nas cieszy spotykamy duzo ludzi po drodzeco jest bardzo ciekawe. NO i duzo by jeszcze pisac, zobaczymy co kolejne dni pokaza, trzymcie kciuki dalej :)



zdjecia, w kolejnosci : Tabriz, Kadovan. Przypominam ze mozna sobie je powiekszyc

wtorek, 15 lipca 2008

dotarlısmy do İstanbulu

Dostalrlısmy do istanbulu. cıeplo. samolot cıekawe wrazenıe. ja akurat pıerwszy raz w zycıu lecıalem takze zachowywalem sıe jak male dzıecko przy oknıe. ale bylo warto. burza wıdzıana z wys 12000mnpm robı wrazenıe. na slowacjı mıelısmy problemy z karta İSİC ale jakıms cudem udalo sıe przejechac pol kraju na gape ı zaoszczedzılısmy caly koszt owej karty. do turcjı przylecıelısmy w srodku nocy ı noc spedzılısmy na lotkısku, troche zmarzlısmy (co moze sıe wydawac dzıwne w tym cıeplym kraju). teraz sıedzımy w kawıarence po spacerze ulıcamı stambulu. za godzıne mamy autobus do teheranu. najprawdopodobnıej wysıadzıemy w tabrizie ale zobaczymy jak sytuacja tam sıe rozwinıe. ogolnıe jest cıeplo ı przyjemnıe. zobaczymy tez co pokaze nam iran ;)
















bratyslawa gosıa wazy plecak na lotnisku w stambule

niedziela, 13 lipca 2008

The Final Touch

Jak zwykle ostatnio kończę pakowanie później niż planowałam. Właśnie zgrywam na telefon jeszcze trochę polskiej muzyki, żeby mieć przy sobie coś przypominającego o domu. Ogólnie nie jest tak źle, ponieważ pogoda jutro ma być kiepska, jadę w trekingach, które stanowiły krytyczny punkt mojego bagażu. Ostatecznie plecak waży jakieś 15kgi jest napchany tak, że nawet szpilki się nie włoży. Przez następne półtora miesiąca będziemy się tułać po hotelikach albo spać w namiocie, więc muszę wykorzystać tą ostatnią noc w domu, we własnym łóżku, przed wyjazdem. Ciekawe czy stres pozwoli mi się wyspać?

pakowanie, stres, adrenalina

no tak, pakowanie na całego, myśle że do 2 w nocy uda się to Wszystko skończyć Jutro wyjazd, prosze o komentarze, myśle że będa mobilizować do częstrzych uaktualnień, pozdrowienia!



W przeddzień wyjazdu

No tak, już jutro wyjeżdżamy, wczoraj jeszcze nerwowe bieganie po sklepach w celu załatwienia ostatnich rzeczy. Wieczorem godzinna rozmowa przez telefon z Kubą i Marysią którzy też jadą do Iranu. A dziś już pakowanie i zbieranie ostatnich aktualnych informacji, ewentualnie jeszcze basen w ramach rozluźnienia ciała i ducha. :)

Tutaj chciałem przedstawić co zrobiliśmy jako prezenty dla napotkanych ludzi jest to jedna z trzech wersji zakładek do książki jaką wzieliśmy w ilości sztuk 50



Aha, tak troche chwaląc się w czwartek ukazał się wywiad ze mną w Dzienniku Zachodnim, a w poniedziałek w Gazecie Pszczyńskiej ma się ukazać Nasz (Gosi i Mój) artykuł o podróżach rowerowych, a także podsumowanie pokazu slajdów jaki zrobiłem na Woli 4 lipca. oto linki:
Wywiad z Dziennika Zachodniego
Zaproszenie na pokaz - pless.pl