Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, zwłaszcza po 6-dniowej podróży nie zawsze wygodnymi środkami komunikacji ;)
Oto etapy naszego powrotu:

Gdy w końcu, po bardzo długiej podróży autobusem dojechaliśmy do Stambułu, okazało się że na ten wieczór nie ma już miejsc w pociągu do Bukaresztu, a najbliższy pociąg w tamtym kierunku jest dnia następnego o godz 22 i kosztuje 92YTL (jakieś 180zł). Postanowiliśmy więc pojechać tym pociągiem tylko do miasta Ruse (bułgarskie miasto tuż przy granicy z Rumunią), bilet kosztował 58YTL, wiec oszczędzaliśmy prawie 70zł. W Stambule spędziliśmy więc 24h, zobaczyliśmy z Arturem cysternę (Tomek był tam w zeszłym roku) i poszliśmy wszyscy na Wieżę Galata. Bardzo chcieliśmy z Arturem iść do Hagii Sophi, ale wstęp kosztował 20YTL (prawie 40zł - za duży wydatek jak dla nas, wiec zrezygnowaliśmy). A nocleg mieliśmy darmowy na dworcu kolejowym - na zdjęciu Artur po przebudzeniu ;)

Ostatecznie wyszło na to, że pociągiem dojechaliśmy do samego Bukaresztu - odcinek z Ruse na gapę (w Rumunii już konduktorzy nie wsiedli do pociągu, który miał 2h opóźnienia, bo po drodze się zepsuł). Na zdjęciu ja, a w tle granica na Dunaju pomiędzy Bułgarią i Rumunią.
Z Bukaresztu pojechaliśmy pociągiem do Suczawy, a dalej busikiem do Czerniowic już po srtonie Ukraińskiej.

Ukrainę przejechaliśmy autobusami na trzy raty: Czerniowice - Ivano Frankowsk, Ivano Frankowsk - Lwów, Lwów - Szeginia, co zajęło nam prawie cały dzień (wyruszyliśmy o 10, a pod granicą byliśmy po 20). Na granicy jeszcze ostatnie zakupy ;) i odprawa. Na zdjęciu Artur i Tomek na dworcu autobusowym w Czeriowcach.

Na nasze nieszczęście trafiliśmy na upierdliwych ukraińskich celinków (o co w sumie nie trudno), przez co spóźniliśmy się na ostatni tego dnia pociąg z Przemyśla do Katowic. Noc chcieliśmy spędzić na dworcu PKP, ale okazało się ,że na noc go zamykają, więc spaliśmy na ławeczce przy dworcu PKS. Na zdjęciu jestem ja o świcie ;)

O 6 z minutami mieliśmy bezpośredni pociąg do Katowic i w ten sposób wylądowalismy na Śląsku, gdzie ja z Arturem pojechaliśmy na Wolę przez Tychy, a Tomek do Dąbrowy. A to nasze ostatnie zdjecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz