wtorek, 12 sierpnia 2008

Mt. Sabalan 4811m npm

Wczoraj wieczorem wrocilismy do Ardabil po 3 dniach spedzonych na wysokosci minimum 3550m npm. Byly to dni przeznaczone na dojscie do obozu polozonego na wysokosci ponad 3000m (jak na iranska baze przystalo, jest tu nawet meczet), skad wiele osob rozpoczyna swoje wejscie na ten wygasly wulkan. Gdy znalazlam sie juz na tej wysokosci pobilam sowj prywatny rekord wyskosci. Po spedzeniu nocy w namiocie, ktory rozlozylismy w pomieszczeniu ktore dostalismy od obslugi do wlasnej dyspozycji (za jedyne 10zl) podjelismy pierwsza probe zdobycia gory. Poniewaz dosc pozno wstalismy, mielismy znaczne opoznienie, na domiar zlego z kazdym krokiem w gore lapalam zadyszke (mialam jeszcze nieprzystoswoany organizm do takiej wyskosci), a gdy spojrzelismy w gore ujrzelismy ciemna chmure. Po jakiejs godzinie wiatr sie wzmogl, a spotkana ekipa schodzaca z gory mowila, ze na gorze padal snieg. wyszlismy jeszcze jakies 30min i postanowilismy zawrocic. Rzadkie powietrze dawalo nam sie we znaki, na szczescie wieczorem sie rozpogodzilo i na nastepny dzien zapowiadala sie ladna pogoda. tak tez bylo, po wielu trudnych krokach po wszelkich rozmiarow kamieniach (kazdy krok byl moim rekordem wysokosci ;)) i walce ze swoimi slabosciami w koncu zdobylismy szczyt. Szczyt Mt. Sabalan jest dosc nietypowy, poniewaz na samym srodku znajduje sie jeziorko (z czysta jak na iran woda), ktore jest w kraterze a jego brzegi sa dosc strome z kazdej niemal strony i siegaja jeszcze jakeis 50m w gore. Z gory za bardzo nie bylo widokow, ale samo jeziorko jest bardzo urokliwe. Cala trasa zajela nam nieco ponad 11h, a chyba jedynym jej mankamentem byli Iranczycy (tego dnia na szczyt wyszlo jakies 60 osob), ktorzy strasznie krzyczeli i wyrzucali smieci gdzie popadnie :/





papap,

Brak komentarzy: