ejscie na ten wygasly wulkan. Gdy znalazlam sie juz na tej wysokosci pobilam sowj prywatny rekord wyskosci. Po spedzeniu nocy w namiocie, ktory rozlozylismy w pomieszczeniu ktore dostalismy od obslugi do wlasnej dyspozycji (za jedyne 10zl) podjelismy pierwsza probe zdobycia gory. Poniewaz dosc pozno wstalismy, mielismy znaczne opoznienie, na domiar zlego z kazdym krokiem w gore lapalam zadyszke (mialam jeszcze nieprzystoswoany organizm do takiej wyskosci), a gdy spojrzelismy w gore ujrzelismy ciemna chmure. Po jakiejs godzinie wiatr sie wzmogl, a spotkana
ekipa schodzaca z gory mowila, ze na gorze padal snieg. wyszlismy jeszcze jakies 30min i postanowilismy zawrocic. Rzadkie powietrze dawalo nam sie we znaki, na szczescie wieczorem sie rozpogodzilo i na nastepny dzien zapowiadala sie ladna pogoda. tak tez bylo, po wielu trudnych krokach po wszelkich rozmiarow kamieniach (kazdy krok byl moim rekordem wysokosci ;)) i walce ze swoimi slabosciami w koncu zdobylismy szczyt. Szczyt Mt. Sabalan jest dosc nietypowy, poniewaz na samym srodku znajduje sie jeziorko (z czysta jak na iran woda), ktore jest w kraterze a jego brzegi sa dosc strome z kazdej niemal strony i siegaja jeszcze jakeis 50m w gore. Z gory za bardzo nie bylo widokow, ale samo jeziorko jest bardzo urokliwe. Cala trasa zajela nam nieco ponad 11h, a chyba jedynym jej mankamentem byli Iranczycy (tego dnia na szczyt wyszlo jakies 60 osob), ktorzy strasznie krzyczeli i wyrzucali smieci gdzie popadnie :/papap,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz